Etyka w biznesie

Jakiś czas temu mieliśmy szkolenie compliance przeprowadzone przez jednego z naszych dużych, korporacyjnych dostawców. Przyjechała bardzo dobrze przygotowana pani piastująca tam stanowisko Compliance Specialist. Wygłosiła ponad dwugodzinny wykład o tym co mieści się w ramach etycznych zachowań biznesowych  w rozumieniu polityki tej firmy, a co już nie. Natchnęło nas to do ożywionej dyskusji, a mnie do wielu przemyśleń na ten temat.

Dość szybko podczas szkolenia pojawiła się we mnie złość. Bo z jakiego powodu o etyce w biznesie mówi się najczęściej w kontekście korupcji i zatrudniania ludzi na umowy śmieciowe? Żyjemy w XXI wieku, od trzydziestu czterech lat mamy wolny rynek, Polska w rankingach krajów najmniej zagrożonych korupcją pnie się w górę. Czy naprawdę można w chwili obecnej temat etyki w biznesie tak bardzo spłaszczać?

Jasne, że nadal zdarzają się sytuacje korupcyjne i pewnie się będą zdarzać, tylko jaką skalę ma obecnie to zjawisko w porównaniu z początkiem lat dziewięćdziesiątych? Czy jedynie podpisywanie umów śmieciowych i niskie stawki wynagradzania stanowią istotę etyki biznesowej w kontekście zarządzania zasobami ludzkimi? Moim zdaniem zarówno działanie pozbawione korupcji w biznesie jak i poszanowanie praw pracownika powinno być tak zwanym „must have”. Trochę tak jakby obecnie ktoś chciał prowadzić szkolenia w firmach z zakresu tego czy należy kraść cudzą własność, czy nie? Czy dozwolone są samosądy, czy nie? Czy można wynieść z firmy komputer i postawić go dziecku na biurku, żeby miało na czym grać? Kwestie dotyczące korupcji i wymagań formalnych dotyczących zatrudniania pracowników reguluje prawo. Tak jak kwestie kryminalne reguluje kodeks karny. Wydaje mi się, że czas pójść dalej. Podjąć dyskusje o innych aspektach etyki biznesowej.

Czy mieści się w ramach etyki biznesowej wiele spotykanych na co dzień zjawisk rynkowych? Czy etycznym jest odwlekanie w nieskończoność płatności z nieuzasadnionych powodów? Wymaganie od dostawcy opłat „półkowych” lub przerzucanie na nich kosztów własnego marketingu? Czy etycznym jest konstruowanie i podpisywanie umów wyraźnie niekorzystnych dla jednej ze stron?

Osobiście spotkałam się z bardzo ciekawą umową, którą jeden z klientów zaproponował nam do podpisania. Powiedzieć, że umowa była jednostronna to zbyt delikatne. Podam parę przykładów: umowa zakładała kary umowne za opóźnienie dostaw (my mieliśmy być dostawcą). Termin dostawy został określony na 24 godziny. Powyżej tego miały być naliczane kary umowne za każdy dzień zwłoki. W tej samej umowie pojawił się zapis o terminie płatności 120 dni i braku możliwości naliczania odsetek karnych przez pierwsze 90 dni po terminie. Umowa nie zobowiązywała klienta to żadnych zakupów, nie były wspomniane żadne ilości towarów, które zakupią. Natomiast restrykcyjnie blokowała możliwość zmiany ceny na rok bez względu nawet na zmiany stawki VAT. To tylko parę przykładów, tym podobnych nierówności w prawach i obowiązkach, w rozłożeniu ryzyka było o wiele więcej. Oczywiście pytanie jest czy są to zapisy zgodne z prawem, niemniej jednak w projekcie umowy się pojawiły. Wystosowaliśmy protest i zaproponowaliśmy zapisy wyrównujące prawa i obowiązki stron. Otrzymaliśmy szybką i jasną odpowiedź, że warunki umowy nie podlegają negocjacjom i albo się na nie zgadzamy, albo nie. Odmówiliśmy współpracy i podpisania umowy, czym wzbudziliśmy duże zdziwienie. Okazuje się, że „jesteśmy jedyną firmą, która ma z tym problem, inni podpisują i nie marudzą”. Według moich standardów tego typu zachowania biznesowe nie mają nic wspólnego z etyką.

Inny przykład to stosowanie wojen cenowych na rynku w celu wyeliminowania mniejszych konkurentów. Dzieje się to coraz częściej i nikt z małych przedsiębiorców, przed tym się nie broni. Urząd Konsumenta i Konkurencji praktycznie nie jest zainteresowany tego typu praktykami. W przetargach publicznych wybierane są oferty najtańsze, niejednokrotnie niska cena jest wręcz rażąca. Oferent, który wygrywa przetarg, rażąco niską ceną zdaje sobie sprawę, że wykonanie usługi czy dostawy w tej cenie na oczekiwanym poziomie jakości jest niemożliwe. I tak podejmuje się zadania, a potem roboty przedłużają się o miesiące, jakość jest zastraszająca lub rozpisuje się kolejny przetarg, żeby dokonać poprawek po poprzednim wykonawcy. W założeniach takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Rzeczywistość jest zupełnie inna. Czy działa etycznie oferent dający niską cenę chcący uzyskać zamówienie nawet jeżeli nie będzie w stanie go zrealizować w oczekiwanym czasie i jakości?

Tak zwane promocje, gdzie klient jest manipulowany hasłem, że dostaje 20% serka więcej, a tak naprawdę większe jest tylko opakowanie, bo serka jest nadal tyle samo? Czy to jest działanie bezprawne? Pewnie nie, bo przecież masa serka w gramach jest podana na opakowaniu. Czy jest etyczne? Wystawianie na półkach z hasłem „bestseller” towarów, które wedle statystyk sklepu wcale nie sprzedają się najlepiej, tylko istnieje ryzyko przeterminowania lub marża jest na nich wyższa? Kiedy idziemy kupować telewizor, to nie mamy pewności, czy ten, na jaki namawia nas doradca handlowy, jest faktycznie dla nas najlepszy, czy też on sam ma z niego najwyższą prowizję?

Pójdźmy dalej – czy etyczne jest promowanie i sprzedawanie produktów, których walory użytkowe czy jakościowe mają się nijak do obietnicy z przekazów promocyjnych? Czy etycznym jest pokazywanie gwiazd będących idolami dzieci i młodych ludzi w reklamach promujących napoje gazowane powszechnie uznane za niezdrowe? A co z reklamami fundacji wykorzystującymi wizerunki chorych, czy kalekich dzieci? Czy każdy cel uświęca środki?

Jak można zapatrywać się na wykupowanie przez firmy „opinii konsumenckich” na portalach internetowych? Reklamowanie suplementów diety, których działanie nie jest sprawdzane ani testowane i często żadne?

Tego typu pytania można mnożyć w nieskończoność. Im więcej ich przychodzi mi do głowy, tym bardziej odczuwam potrzebę zdefiniowania na nowo etyki w biznesie. I zupełnie nie czuję się na siłach, aby to zrobić. Nie znam odpowiedzi na te pytania, coś tam podpowiada mi intuicja, moje wartości, czy przekonania. Ale czy słusznie? Może warto rozpocząć debatę na ten temat, a korupcję i naruszanie prawa pracy pozostawić organom ścigania i inspekcji pracy?

Pozdrawiam,

Kasia